Zaczęło się, jak to często bywa, od przypadku. Ewelina jako nastolatka opiekowała się dziećmi sąsiadów. Żeby urozmaicić im czas, wymyślała kreatywne zabawy teatralne.
Organizowała dzieciom teatrzyk kukiełkowy i zauważyła, że bardzo im się to podobało. Sama zapisała się do kółka teatralnego w lokalnym domu kultury i rozwijała swoją pasję. Do pewnego momentu myślała o teatrze jako o swoim hobby, nie wyobrażała sobie, że mogłoby stać się jej zawodem. Kiedy w domu przebąkiwała jak bardzo kocha teatr, rodzice od razu opowiadali wszystkie historie o nieszczęśliwych aktorkach, jak one się bardzo rozczarowują i jakie wiodą trudne życie. Ewelina bez przekonania wybrała studia ekonomiczne. Chociaż ekonomia jej zbytnio nie interesowała, nie był to zupełnie stracony czas. Nauczyła się nieco o prowadzeniu firmy, jakby intuicyjnie czuła, że ją to czeka. Na trzecim roku zobaczyła ogłoszenie o szkoleniu animatorów czasu wolnego. Zapisała się bez wahania, przekonana, że to coś dla niej. Pomyślała, że jako wykwalifikowana animatorka będzie mogła wyjeżdżać do zagranicznych ośrodków wypoczynkowych, do krajów, które marzyła zwiedzić. Kurs był bardzo ciekawy, poczuła, że wreszcie jest na swoim miejscu. Wszystko zaczęło jej się klarować. Pomyślała, że w wakacje może spróbować znaleźć pracę w jakimś hotelu w Grecji lub w Hiszpanii, ale potraktuje to jako coś tymczasowego. A jednocześnie zaczęła obmyślać plan rozpoczęcia własnej działalności. Wiedziała, że najlepiej będzie to zrobić dopóki jeszcze studiuje, ze względu na stawki ZUS-u. Pomysł miał być i praktyczny i jednocześnie być realizacją jej pasji. Zdecydowała, że otworzy mały teatr dla dzieci, w którym będą wystawiane spektakle dla dzieci oraz będą prowadzone warsztaty teatralne. Sporządziła biznes plan i ujęła w nim wszystkie, jak jej się wydawało pozycje.
Bezpieczeństwo
Wzięła kredyt, wynajęła pomieszczenie, dawny zakład fryzjerski i zaczęła przystosowywać go do nowego celu. Ekipa budowlana pracowała szybko, wkrótce powstało nowe miejsce o artystycznym charakterze. Kiedy Ewelina była przekonana, że najgorsze ma już za sobą, ktoś ją uświadomił, że miejsce w którym organizuje się wydarzenia dla publiczności, musi spełniać wymagania przeciwpożarowe. Kobieta dostała namiar na strażaka, który miał ocenić bezpieczeństwo pomieszczenia, biorąc pod uwagę charakter miejsca. Ewelina sądziła, że po tej wizycie powstanie wymagana prawem instrukcja ppoż, co będzie ją kosztowało dodatkową, nieprzewidzianą pozycję w budżecie, ale na tym temat się skończy. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że brakuje drogi ewakuacyjnej i że drzwi są zbyt wąskie. Warsztatownię, która miała już być gotowa, czekał kolejny remont. Tym razem pod czujnym okiem specjalistów od ppożu. Trwało to prawie miesiąc, opóźniło otwarcie małego teatru, jednak przedsiębiorcza dziewczyna nie traciła czasu. Zdołała nagłośnić w mediach społecznościowych nowe miejsce na tyle, że jak wreszcie się otworzyło, nie brakowało chętnych na warsztaty. Zebrała też ekipę dawnych znajomych z domu kultury, z którymi zaczęła realizować projekt bajek teatralny.